10 Years of "Stoned Gypsy Wanderer"

A re-release of my classic 2014 album is coming to THE SWAMP RECORDS soon (digital only). Why another re-release? The album was re-released ...

Sunday, June 19, 2022

4 poems (February 2022).

Ja i Yuri Morozov - Me and Yuri Morozov

Zima była twarda
ktoś przyświecał księżycem w bagna dźwięku
ktoś inny dłubał przy magnetofonie szpulowym
ktoś jeszcze inny uważał, że produkuje nasze sesje

wtedy spotkałem Yurija
wplecionego w śnieg kablem mikrofonowym
śpiewał piosenki Beatlesów
i za nic miał twardość poranka

siedział jak jogin tęczy i blasku, otaczał mnie aurą pokoju
złudne wrażenia obecności
dźwięk jak ulotne fatum
krążył ponad naszymi głowami

był to dzień, czy noc, nieważne
księżyc i słońce w tańcu sprawczym
dwie godziny snu w masce durowych tonacji
musimy skończyć z tymi Beatlesami, powiedział
i odnaleźć własny, słowiański pop art

Yuri był wielkim artystą
ja tylko przewijam jego taśmy
i gdzieś tam widzę fragmenty
słyszę inne czcionki
wiem, że unikatem jego istnienia był dźwięk

dźwięk w najczystszej postaci

***

The winter was tough
someone was shining the moon in the swamp of sound
someone else was tinkering with a reel-to-reel tape recorder
someone else thought he was producing our sessions

then I met Yuri
woven into the snow with a microphone cable
he sang Beatles songs
and the hardness of the morning was for nothing

he sat like a yogi of rainbow and light, he surrounded me with an aura of peace
illusory impressions of presence
sound like a fleeting doom
circled over our heads

it was day or night, whatever
the moon and the sun in a motion dance
two hours of sleep in a major key mask
we have to finish these Beatles, he said
and find our own Slavic pop art

Yuri was a great artist
I'm just rewinding his tapes
and I see fragments out there somewhere
I can hear other fonts
I know that sound was unique in its existence

sound in its purest form

Sponad Atlantydy - Over Atlantis

Odkleiłem się tak bardzo
w fotografiach modowych z lat 60-tych
kwaśnej gitarze Hendrixa
i wołaniu miłości przez wieczną pustynię ludzkości

że zapomniałem, skąd jestem
i wiatr zawył ostatni raz, a jego ruch zabrał mnie powyżej
hałas istnienia zgasł
jak papieros bogów

było już późno, ostatnie światła gasły w ostatnich knajpach
ostatni pijacy czcili gołębi świt
w kałuży odbijał się Budda
on, albo mój brzuch

i sponad Atlantydy
wystartowały ostatnie bombowce
ostatni piloci przesłaniali oczy ze zdumienia
rosą lotosu

nikt nie chciał wojny, ale zawsze jakaś się toczyła
dopóki boginie oceanu nie zawołały "dość" ponad pustynią
i to "dość" znaczyło naprawdę koniec

ile jeszcze razy obudzę się w koszmarze
zanim wyzwolą mnie motyle?

***

I got so detached so much
in fashion photos from the 60's
Hendrix's acid guitar
and the cry of love through the eternal desert of mankind

that I forgot where I am from
and the wind howled one last time and its movement took me above
the noise of existence went out
like the cigarette of the gods

it was already late, the last lights were going out in the last bars
the last drunkards worshiped the dawn pigeons
the Buddha reflected in the puddle
him or my belly

and over Atlantis
the last bombers took off
the last pilots shaded their eyes in amazement
the dew of the lotus

no one wanted a war, but there was always one
until the goddesses of the ocean cried "enough" over the desert
and that "enough" really meant the end

how many more times will I wake up in a nightmare
before the butterflies set me free?

Zielona Fala - Green Wave

zielona fala
ciche płomienie Gandzi
stare promienie trzeciego oka
odejście w manewry snu
bezdenne meduzy na plaży
patrzą w cichego człowieka
zagubionego w tłumaczeniach wakacji
spod parasola spadochron
cennego rękodzieła
gubi się pod zeppelinowym niebem Berlina
ale ono zewsząd odbija morze
jak fluxus kieruje go w dom
ślimacze wędrówki fali
między piwem a skrętem
święta piczka Gandzi
zakręca poza miasto
ucieczka z granic ludzkości
spadochroniarka jestestwa
zgrabnie przeżuwa id
aż ani jedno słowo nie zakłóca
czerwcowych obligacji
światłocień Grety Garbo
w jej trzecim oku
kieruje nas w prastary Tybet
mistyczne słowa-klucze
rybie fontanny zbawienia
skapujące pomału z nieba
rysują niepewną dłonią
zieloną falę, o której było na początku
i będzie też na końcu
gdy każdy poważny wiersz
wstydzi się być mną
gdy zasypia

***

green wave
the silent flames of Ganja
the old rays of the third eye
departure into sleep maneuvers
bottomless jellyfish on the beach
they look at the silent man
lost in holiday translations
a parachute from under an umbrella
precious handicrafts
gets lost under the zeppelin skies of Berlin
but it reflects the sea everywhere
how fluxus drives him home
the snails wandering the wave
between the beer and the twist
Ganja's holy muff
turns out of town
escape from the frontiers of humanity
self paratrooper
neatly chews id
until not a single word disturbs
June bonds
Chiaroscuro by Greta Garbo
in her third eye
leads us to ancient Tibet
mystical keywords
fish fountains of salvation
dripping slowly from the sky
they draw with an uncertain hand
the green wave it was about at the beginning
and it will also be at the end
when any serious poem
ashamed to be me
when he falls asleep

UFO

aneks złotoustej purpury
ktoś gra prosty punkowy riff
moja babcia przyrządza kotlety
każdy gówniarz z osiedla je uwielbia
niektórzy nie mają już babć
są więc zarozumiale zazdrośni
ale w ciszy piją kompot
wyobrażając sobie, że podszyto go LSD
ja czytam książkę Danikena
starożytne UFO ląduje na antenie bloku
"wpadliśmy na kotlety" - mówi kapitan
jego hełm przerzedza brzask
w załodze ma same nordyckie blondynki
odliczam godziny do startu
gapiąc się na ich tyłki
dzień będzie długi
niczym UFO-rozgwiazda
o którym nie powiedzą nic
w dzisiejszym dzienniku
babcia zwinie kotlety
i kosmitki odlecą
gdzieś w Aldebarana
zostawiając blok w bagnie
w które w końcu się zapadnie
gdy nadejdzie czas wszystkich sąsiadów
to było piękne UFO
westchnie żydowski skryba
i zapisze rok 2000
jako datę pierwszego spotkania
ale oni byli już nad Tunguską
ratując nas przed zagładą
albo tak przynajmniej twierdzi
Pan Witek

***

appendix of golden-mouthed purple
someone's playing a simple punk riff
my grandmother makes chops
every shit from the neighborhood loves them
some don't have grandmothers anymore
so they are conceitedly jealous
but they drink compote in silence
imagining that it was lined with LSD
I am reading Daniken's book
ancient UFO lands on the block's antenna
"we ran into the chops," says the captain
his helmet thins the dawn
the crew has only Nordic blondes
I'm counting down the hours to take off
staring at their asses
the day will be long
like a starfish UFO
about which they won't say anything
in today's journal
grandma will roll up the chops
and the aliens will fly away
somewhere in Aldebaran
leaving the block in the swamp
into which it will eventually collapse
when the time comes for all the neighbors
it was a beautiful UFO
the Jewish scribe will sigh
and will record the year 2000
as the date of the first meeting
but they were already on the Tunguska
saving us from extinction
or so he says
Mr. Witek

No comments:

Post a Comment